Stal dojechala....
....oczywiscie nie obylo sie bez przygod ;P Pan, kierowca chyba zapomnial o tym, iz ma dosc spory ciezar....chcial skorzystac z dzialki sasiada, aby wjechac do nas tylem- niestety zostal siedziec w blocie...mielismy szczescie, bo ciagnik z gminy rownal nam droge i go wyciagnal:) dalej zaczal sie rozladunek pretow...Pan krecil sie dlugo kolo samochodu odkrecajac jakies zabezpieczenia, a maz i brat latali z pretami he he....pozniej stwierdzil, ze chyba im pomoze nosic:)) Jest jedno pocieszenie sasiad z przeciwka ma gorszy teren, ale dom postawil, wiec my tez damy rade....no i okazalo sie, ze u nas juz w miare sucho, bo na naszej dzialce sie nie utopil:) czesc dnia mezu spedzil na porzadkowaniu dzialki sasiada wraz z lopata i grabiami :)